niedziela, 18 lipca 2010

Zamek w Nowym Wiśniczu

Do Nowego Wiśnicza dojechaliśmy od strony Bochni, a na miejsce zaprowadziły nas drogowskazy. Przy samym zamku znajduje się bezpłatny parking, gdzie zostawiliśmy auto. Idąc spacerkiem alejką wśród drzew po 3 minutach dotarliśmy do bramy prowadzącej na dziedziniec. Płaci się tylko za zwiedzanie wnętrz zamku (dzieci do lat 7 nie płacą za wstęp), po których oprowadza przewodnik. W pierwszej zamkowej komnacie znajduje się zbiór naczyń i przyborów kuchennych (i nie tylko - można tam zobaczyć np. starodawny nocnik). Pani przewodnik bardzo ciekawie opowiadała o zgromadzonych tam przedmiotach, tak, że nawet Julka słuchała jej z zaciekawieniem. Dowiedzielismy się m.in., że na zamku w Nowym Wiśniczu w XVII w. powstała pierwsza polska książka kucharska. Julek był trochę mniej zainteresowany eksponatami, bardziej podobały mu się "duzie", przestronne pomieszczenia i świetna akustyka wnętrz, którą co chwilę wypróbowywał śpiewając "swoje" piosenki.
Z dziedzińca wewnętrznego przechodzi się do zamkowej kaplicy, którą wieńczy piękna kopuła z latarnią. Z kaplicy można zejść do krypty, gdzie znajduje się m.in. sarkofag Stanisława Lubomirskiego.
Kolejnym przystankiem była wystawa posągów, pomników i rzeźb autorstwa Stanisława Dźwigaja, przedstawiających Jana Pawła II. Duże wrażenie robią zwłaszcza ogromne repliki pomników stojących w różnych miastach Polski, Europy czy Ameryki Południowej.
Na piętrze prezentowane są m.in. prace dyplomowe uczniów wiśnickiego Liceum Plastycznego, a także makiety innych zamków i warowni południowej Polski. 
Sala balowa zamku jest ogromna (wzwyż zajmuje dwie kondygnacje) - podobna większa nawet niż na Wawelu. Wychodzi się z niej na balkon, z którego rozciąga się piękny widok na Wiśnicz i okolice. 
Ciekawostką jest też sala akustyczna: zdanie wyszeptane w jednym jej rogu słychać doskonale po przeciwległej stronie. Kiedyś była wykorzystywana jako miejsce do spowiedzi. Pani przewodnik chciała zademonstrować tą właściwość, ale nie udało się - przekaz został zakłócony... oczywiście przez Julka, który akurat w najmniej odpowiednim momencie zaczął sobie śpiewać piosenkę o zamku ("jamek, jamek") :)
Dowiedzieliśmy się też, że na wiśnickim zamku kręcone były zdjęcia do filmu "Janosik" Agnieszki Holland i poznaliśmy legendę o jeńcach tatarskich, którzy próbowali uciec z wieży zamku na skonstruowanych przez siebie skrzydłach.



1 komentarz: