Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kopalnie i podziemia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kopalnie i podziemia. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 czerwca 2014

Mali Wędrowcy w mieście na siedmiu wzgórzach, czyli nasza wycieczka do Sandomierza


Pobudka - godzina 5.45, ubieramy się, myjemy zęby, pijemy ciepłą herbatkę i o 6.00 już siedzimy w samochodzie (ciekawe, że na co dzień te same czynności trwają dwa razy dłużej...). Jedziemy na wycieczkę-niespodziankę. Dwie godziny jazdy mijają bardzo szybko - Julki umilają sobie czas liczeniem bocianów :). O godzinie 8.00 jesteśmy na sandomierskim rynku, pora na śniadanie i kawę dla mamy. Posileni, ruszamy zwiedzać i tu zonk! wszystkie zabytki jeszcze zamknięte... Pierwsza udostępniana jest do zwiedzania Brama Opatowska, ale to i tak dopiero od 9.00, więc przez pół  godziny spacerujemy po Rynku i karmimy gołębie.



Kiedy zegar na ratuszowej wieży wybija dziewiątą, maszerujemy wzdłuż ulicy Opatowskiej i docieramy do Bramy Opatowskiej. Została on zbudowana w XIV w. i jest jedyną zachowaną, spośród czterech bram prowadzących kiedyś do miasta. Po 141 stopniach wchodzimy na górę, skąd rozpościera się piękny widok na całe miasto i okolice. Widać nawet malownicze zakole Wisły. 


Kolejnym punktem naszej wycieczki są Podziemia, ale tu bilety można kupić dopiero od 10.00, dlatego czekanie umilamy sobie czytaniem legendy o Halinie Krępiance. Posłuchajcie i Wy :)

Opowieść o Halinie Krępiance, która Sandomierz od Tatarów uratowała

 Legendarna Halina była córką kasztelana sandomierskiego – Piotra z Krępy, który został zamordowany podczas jednego z najazdów tatarskich. Osieroconą dziewczynką zajął się jej opiekuńczy wuj. Kiedy niewiasta wyrosła na piękną kobietę wydano ją za wojewodę sandomierskiego - Jana Pilawitę. Jednak ich spokój i szczęście nie trwało zbyt długo. Sandomierz po raz kolejny został zaatakowany przez Tatarów. Podczas bitwy zginął ukochany mąż Haliny. W 1287 roku miasto ponownie oblegali Tatarzy. Szanse na ocalenie Sandomierza z każdym dniem malały. Wówczas kasztelanka postanowiła zemścić się na hordzie Tatarów, knując spisek przeciw odwiecznym wrogom. Wieczorem udała się do obozu tatarskiego  i zaproponowała pomoc w zdobyciu Sandomierza. Obiecała wprowadzić wojska tatarskie tajemniczym, podziemnym przejściem aż do samego centrum miasta. Swoją decyzję tłumaczyła chęcią zemsty na mieszkańcach Sandomierza, którzy wyrządzili jej krzywdę w okresie dzieciństwa. Chan Tatarów zgodził się na propozycję Haliny. Zachęceni Tatarzy jeszcze tej samej nocy wysłali niewielki oddział, który prowadzony przez Halinę dotarł podziemnym labiryntem do miejsca, skąd widać było sandomierski rynek. Po powrocie dowódca zwiadu opowiedział dokładnie chanowi wszystko co zobaczył. Następnego dnia całe wojsko tatarskie zostało wprowadzone przez Halinę do sandomierskich podziemi.  Kobieta schodząc do lochów wzięła ze sobą białego gołębia, który miał być oznaką, iż Tatarzy znajdują się w sandomierskich lochach. W momencie, gdy gołąb pojawił się na sandomierskim niebie wejście do podziemi zostało zasypane. Tym sposobem Halina i Tatarzy stracili szansę wyjścia z podziemi. Chan - po zorientowaniu się, że padł ofiarą podstępu - wpadł w straszny gniew. Rozgoryczony poganin przebił dziewczynę oszczepem, wybawiając ją tym samym od śmierci głodowej. On sam wraz z wojskiem konał jeszcze kilka dni w straszliwych męczarniach. Horda zginęła w mrocznym korytarzu ale dzięki poświęceniu Haliny miasto zostało ocalone.
(legenda została znaleziona przeze mnie na stronie http://www.sandomierz.pl/ )


Sandomierskie Podziemia to ciąg połączonych ze sobą piwnic, w których kiedyś kupcy składowali swoje towary. Trasa mierząca 470 m prowadzi pod ośmioma kamienicami i płytą Rynku. W najgłębszym miejscu znajdujemy się 12 metrów pod ziemią. Zwiedzając, możemy w kilku miejscach obejrzeć oryginalne fragmenty obmurowań. Spacer pod ziemią trwa ok. 40 minut. 


To wąskie przejście na zdjęciu to Ucho Igielne, czyli Furta Dominikańska - jedyna zachowana (spośród dwóch) furta będąca kiedyś przejściem w murach obronnych Sandomierza. Umożliwiała dostanie się do miasta już po zamknięciu bram.

Nasz pobyt w Sandomierzu tutaj się kończy, ale nie kończy się nasza wycieczka - niespodzianka. W następnych postach zobaczycie, gdzie jeszcze dotarliśmy :)

środa, 10 sierpnia 2011

Kopalnia Złota w Złotym Stoku
















Latarki spakowane, ciepłe bluzy też. Przed nami wyprawa do Kopalni Złota. Ciekawe, czy usłyszymy kroki ducha? Czy spotkamy Gnoma? Kto wie, może uda nam się nawet znaleźć prawdziwe złoto...
Dawno, dawno temu w Polsce naprawdę wydobywano cenny kruszec - w czasach swojej świetności kopalnia dostarczała ok. 8% całej europejskiej produkcji złota. Przez cały okres jej eksploatacji (czyli ok. 1000 lat) w Złotym Stoku wydobyto 16 ton złota. 

Zwiedzanie zaczynamy w Sztolni Gertrudy - nazwa ta pochodzi od imienia żony jednego z górników przysypanych podczas katastrofy w kopalni. Prowadzenie akcji ratowniczej nie było opłacalne dla ówczesnego właściciela, dlatego dzielna Gertruda postanowiła sama dotrzeć do męża i uratować go. Niestety, ta historia nie ma szczęśliwego zakończenia - kobieta została na zawsze w labiryntach złotostockiej kopalni. Od tamtej pory jej duch niósł pomoc zbłąkanym górnikom, którzy podążając za odgłosami kroków docierali do wyjścia.
Nie udało nam się spotkać ducha, którego podobno nikt nigdy jeszcze nie widział, ale Julka słyszała jakieś kroki...

Idziemy więc dalej podziemnym korytarzem, w głębi widać przytłumione światło, słychać jakiś brzęk, podchodzimy bliżej, z ciemności wyłania się pracownia alchemika, w której wita nas sam Hans Schärfenberg - to on w XVI w. zdenerwowany nieudanymi próbami odkrycia eliksiru nieśmiertelności cisnął do ognia bryłę rudy arsenu. Jakież było jego zdumienie, kiedy rano w ognisku odkrył biały proszek, który okazał się bardzo silną trucizną. W ten sposób kopalnia złota stała się kopalnią rud arsenu i na ponad 100 lat głównym światowym dostawcą arszeniku. Legenda mówi, że arszenikiem z tutejszej kopalni podtruwano samego Napoleona.

Przechodzimy obok skarbca - zgromadzono tutaj 1066 sztabek symbolizujących całe wydobyte w kopalni złoto. Tutaj dowiadujemy się, że litr złota waży 20 kg, a jedna niewielka sztabka - aż 12,5 kg (oj, rabusie wynoszący pełne kieszenie takich sztabek z sejfów musieli mieć sporo siły ;)

A oto i najprawdziwszy Gnom o imieniu Szary, zamieszkujący korytarze kopalni. Chętnie wita się z dzieciakami, pozuje do zdjęć, a nawet tańczy. Po krótkiej pogawędce prowadzi nas przez zaułek duchów do specjalnie przygotowanej ośmiometrowej zjeżdżalni, którą wjeżdżamy prosto do... Muzeum Przestróg, Uwag i Apeli. "Maszyna to twój przyjaciel. Szanuj ją i pielęgnuj", "Nie rzucaj młotkiem, będąc na rusztowaniu", "Rolników obsługujemy szybko, sprawnie i życzliwie", "Co zrobiłeś dzisiaj dla obniżenia kosztów własnych?" to tylko mała próbka zabawnych haseł, informacji i ostrzeżeń które kiedyś funkcjonowały w życiu codziennym, a które możemy teraz oglądać w kopalnianym Muzeum.

Wychodzimy na powierzchnię. Teraz czeka nas 10-minutowy spacer pod górę. Mijamy "Skalisko" podobno największy w Polsce park linowy. Podziwiamy ogromny kamieniołom. Przed nami Góra Sołtysia - to w niej znajduje się wejście do Sztolni Czarnej Górnej, której największą atrakcją jest jedyny w Polsce 8-metrowy, podziemny wodospad. 
Ze sztolni wyjeżdżamy na powierzchnię pomarańczowym tramwajem. Lokomotywa "Gacek" dowozi nas na stację Kopalnia Złota - Główna. Tutaj dalszy ciąg atrakcji - wybijamy monetę z sympatycznym nietoperzem, odbieramy certyfikat zdobywców kopalni, odwiedzamy Muzeum Minerałów i bawimy się w poszukiwaczy złota.


Zmęczeni ponad 2-godzinną zabawą odpoczywamy i jemy obiad w Karczmie (polecamy zwłaszcza pierogi). Jeszcze tylko mały spacerek wśród zieleni nad strumykiem i kierujemy się w stronę parkingu. Na pożegnanie "macha" nam Gacek - sympatyczny nietoperz - symbol kopalni.

temperatura w kopalni wynosi ok. 7° C.
czas zwiedzania: ok. 1,5 godz.
parking: duży, bezpłatny, przed wejściem na teren kopalni
można do woli filmować i robić zdjęcia
na stronie internetowej kopalni można znaleźć wiele dodatkowych informacji

sobota, 8 stycznia 2011

Podziemia Rynku w Krakowie

Na początek mała zagadka - w co tak wpatruje się Julka? 
Aż trudno uwierzyć, że standardowe badania archeologiczne Rynku Głównego, początkowo zaplanowane na 6 miesięcy (ostatecznie trwały ponad 5 lat), pozwoliły na tak niesamowite odkrycia - dzięki nim możemy przenieść się w czasie i zwiedzić Rynek krakowski z czasów Mikołaja Kopernika...
Jednak nie tak łatwo dostać się do krakowskich podziemi. Trzeba zarezerwować bilet, a następnie zjawić się przed wejściem na ekspozycję dokładnie o wyznaczonej godzinie. Tylko wtedy bowiem otwierają się drzwi i pan ochroniarz wpuszcza zwiedzających do środka. Potem czeka nas jeszcze kolejka do kasy i do szatni. Na szczęście udało się przebrnąć przez te trudności i oto stanęliśmy przed kurtyną parową... 
Przechodząc przez nią przenosimy się do średniowiecznego Krakowa... wokół gwar jak na bazarze...słyszymy głosy kupców oferujących swoje towary... jakiś facet krzyczy na nas z ekranu, żebyśmy przestali się gapić i poszli sobie :), oglądamy stare monety w gablotkach, wskakujemy nawet w wirtualną kałużę...

 na każdym kroku spotykamy prezentacje multimedialne
Znajdujemy się w pierwszej strefie podziemi prezentującej średniowieczny handel. Oglądamy tu nie tylko autentyczne brukowane drogi, po których kiedyś jeździły wozy pełne towarów, ale też np. wystawę głównych produktów eksportowych Krakowa, gdzie Julka bezbłędnie rozpoznaje bałwana solnego. Kolejnym przystankiem jest interaktywna mapa Europy, po której można chodzić. Zaznaczono na niej najważniejsze szlaki handlowe. Odkrywamy, że stojąc na morzu słyszymy szum fal, w Krakowie rozbrzmiewa hejnał a w Istambule islamskie modlitwy...

Idąc dalej oglądamy w gablotach kolejne znalezione w trakcie wykopalisk przedmioty: ozdoby z bursztynu, kamienne figurki, przedmioty użytku codziennego - grzebienie, łyżki, igły, naczynia... Mijamy próbki średniowiecznych bruków hali Sukiennic i przechodzimy do kolejnej części wystawy, gdzie zrekonstruowano XII-wieczne warsztaty rzemieślnicze oraz pozostałości po spalonej osadzie przedlokacyjnej. Oglądając po drodze makietę XV-wiecznego miasta wchodzimy... na cmentarz. 


XI-wieczny cmentarz
Przed nami wyłaniają się autentyczne XI-wieczne groby, prezentujące dawne sposoby grzebania zmarłych. Dowiadujemy się jak wyglądał pochówek antywampiryczny (zmarły był chowany w pozycji embrionalnej co sugeruje, że wcześniej został skrępowany szmatami, bądź na brzuchu z twarzą skierowaną do ziemi, a także z odcięta lub przemieszczoną głową). W ten sposób chowano osoby podejrzewane o wampiryzm, przy czym w XI w. za takie uznawano np. osoby leworęczne, czerwone na twarzy lub mające zrośnięte brwi...

legendę o Krakowie opowiada kruk
Opuszczamy cmentarzysko i idziemy dalej. Po drodze widzimy rekonstrukcję kramu średniowiecznego kupca. Zaraz obok, w specjalnej salce znajduje się strefa dla dzieci. Spędzamy tam ponad pół godziny. Dzieciaki układają klocki, bawią się starodawnymi zabawkami, grają w interaktywne gry i oglądają teatrzyk - legendę o Królu Kraku i strasznym smoku opowiadaną przez białego kruka... Julek dzielnie ogląda, ale w kulminacyjnym momencie wskakuje mamie na kolana :)

rozwiązanie zagadki ;)
Julki już są trochę zmęczone, dlatego powoli kierujemy się w stronę wyjścia - jeszcze tylko ważymy się na wielkiej wadze (na potwierdzenie otrzymujemy pamiątkowy wydruk), podziwiamy wyroby rzemieślników krakowskich, zaglądamy do salek, gdzie odbywają się projekcje filmów dokumentalnych... Nasza podróż po średniowiecznym Krakowie dobiega końca. Wszystkim się podobało, tyko Julka jest zmartwiona, że nie widzieliśmy wirtualnego szczura, który miał gdzieś tam przebiegać pod naszymi nogami, a o którym czytaliśmy wcześniej w opisach... coś czuję, że będziemy musieli zwiedzić podziemia jeszcze raz :)

Julek na wadze
W podziemiach nie można robić zdjęć z fleszem. Na terenie muzeum są toalety, kawiarnia i sklepiki z pamiątkami. Bilet rodzinny kosztuje 30 zł.
więcej informacji na stronie internetowej

wtorek, 31 sierpnia 2010

Kopalnia Soli w Wieliczce - Solilandia


Krasnale, smoki i skarby w Wieliczce? Kiedy razem z Julką znalazłyśmy informację o tym, że w podziemiach kopalni znajduje się tajemnicza kraina, postanowiłyśmy to sprawdzić osobiście. Na dworze lało, więc pomysł schronienia się w świecie przygód wydawał się wyśmienity.
Ciocia Bogusia (bo tak przedstawiła się dzieciakom nasza Pani Przewodnik) od razu przypadła maluchom do gustu. Nawet, gdy zaproponowała zejście w dół Szybem Daniłowicza, po 384 stopniach, nikt nie protestował. Trasa zwiedzania dla dzieci nie obejmuje całej trasy turystycznej, czasem prowadzi za to specjalnymi chodnikami, gdzie "zwykli" turyści nie maja wstępu.
My, aby wejść do niezwykłej krainy, musieliśmy najpierw przywitać się z jej władcą, czyli Skarbnikiem, który, chyba z nadmiaru obowiązków, nie mógł przywitać nas osobiście. Za to, zostawił odcisk swojej dłoni na solnej ścianie. I kiedy wszyscy, duzi i mali, przybili już "piątkę" z wirtualnym Skarbnikiem, mogliśmy ruszyć dalej.
Maszerując korytarzami kopalni dzieciaki słuchały opowieści o tym, że oprócz Skarbnika, który rządzi kopalnią, żyją tu również małe solne skrzaty - Soliludki, które, jeśli chcą, mogą stać się niewidzialne przekręcając solipony, czyli kryształowe pomponiki przy czapkach. Poznały też solizaury i małe solonie, czyli kopalniane smoki. Po drodze szukaliśmy specjalnych przedmiotów: mapy, która miała pomóc nam w dotarciu do końca wyprawy, latarki oraz tajemniczego klucza, który, jak się okazało, otworzył...... o tym później.
Każdy uczestnik wyprawy otrzymał też od Cioci Bogusi specjalną odznakę "Przyjaciel Solilandii" - solonie musiały przecież jakoś odróżnić nas od "zwykłych" turystów.
W czasie wędrówki widzieliśmy piękną, kolorową Grotę Soliludków, słuchaliśmy legendy o Królowej Kindze, widzieliśmy nawet ogon solizaura i odcisk łapy solonia. Kiedy zeszliśmy po drewnianych schodkach do jednej z komór, gdzie znajdowały się solne rzeźby krasnali, zauważyliśmy, że pojawiła się tam dziwna postać - śpiący Soliludek. Ciocia Bogusia wytłumaczyła nam, że to jeden ze skrzatów, który lubił psoty i często, będąc niewidzialnym, podpijał mleko górnikom. Dlatego urósł taki duży, a żeby go ukarać, Skarbnik zabrał mu jego solipona. Soliludek spał, więc naszym zadaniem było go obudzić. Musieliśmy krzyczeć naprawdę głośno "Zbudź się miły Soliludku", ale w końcu podniósł się, przeciągnął, przywitał z dziećmi i nawet poczęstował je solnymi kryształkami mocy. Potem, już razem ze skrzatem, ruszyliśmy dalej.


Zwiedziliśmy Kaplicę Św. Kingi - wydrążona w bryle soli, dwunastometrowa komnata naprawdę robi wrażenie, oglądaliśmy żyrandole z kryształków soli, piękne płaskorzeźby i solną posadzkę. Idąc dalej, zatrzymaliśmy się na chwilkę, po to, aby wrzucić grosik do solnego jeziorka - dzięki temu na pewno przyjedziemy do kopalni raz jeszcze. Kolejnym przystankiem była komora Weimar, w której podziwialiśmy piękny spektakl światła i dźwięku. Tam też z ciemności wyłoniła się tajemnicza postać, a okazał się nią sam Skarbnik. Całą grupą podążyliśmy za nim do Krainy Solilandii, która znajduje się w najgłębszej części kopalni, 130 m pod ziemią, tuż za komorą Piłsudskiego. W trakcie spotkania z władcą kopalni wybraliśmy Królową Kingę, wyłoniony został Rycerz Pierścienia, w końcu użyliśmy znalezionego wcześniej klucza, aby otworzyć tajemniczą skrzynię, w której były specjalne lizaki, a w nagrodę za świetne rozwiązanie quizu o Solilandii wszystkie dzieci dostały dyplomy i upominki od Soliludka.


"Solilandia, Solilandia, Soli, Soli, Solilandia otwiera dla nas drzwi..." podśpiewywałyśmy sobie opuszczając krainę solnych skrzatów. Do domu jechałyśmy z postanowieniem, że wrócimy tu w przyszłym roku już z Julkiem, który na pewno chętnie pozna sympatycznych mieszkańców podziemnej krainy.

Zjazdy do Solilandii odbywają się w piątki, soboty i niedziele (lepiej wcześniej zarezerwować bilety) o godz. 11.00 i 15.20. Ważna informacja: bilety odbiera się nie w kasach, a w Dziale Imprez (w budynku naprzeciwko kas biletowych). Z biletami w ręku czeka się przy wejściu dla turystów obcojęzycznych. Pięć minut przed wyznaczoną godziną przewodnik zaprasza całą grupę do środka i zaczyna się zwiedzanie. Obejmuje ono trzy poziomy, spośród dziewięciu, które są w kopalni. Trwa ok. 3 godzin, z czego ostatnia godzina przeznaczona jest na spotkanie ze Skarbnikiem. 
Więcej informacji o krainie Soliludków tutaj i na stronie kopalni

środa, 11 sierpnia 2010

Kopalnia Soli w Bochni

Zwiedzanie podziemi Julek i Julka zaczęli od Kopalni Soli w Bochni, która jest najstarszą kopalnią soli w Polsce i działa już od 1248 r.  Na miejsce można dotrzeć bez większych problemów - będąc już w Bochni trzeba podążać za drogowskazami z nazwą szybu - Sutoris lub Campi (można wcześniej sprawdzić na stronie internetowej kopalni, którym szybem odbywają się aktualnie zjazdy).
Zjazdy do kopalni odbywają się co godzinę, a zwiedzanie odbywa się oczywiście z przewodnikiem. W kopalni panuje stała temperatura ok. 16 stopni Celsjusza, a oprócz cieplejszej bluzy warto też ubrać pełne buty z przyczepnymi podeszwami (momentami jest dość ślisko).
Już zjazd windą pod ziemię okazał się dla dzieciaków nie lada atrakcją. Było co prawda ciemno, ciasno i trochę trzęsło, ale po kilkunastu sekundach znaleźliśmy się 212 m pod ziemią, a tu czekała na nas następna niespodzianka - kopalniane metro. Specjalną kolejką (z prędkością ok. 7,2 km/h) przejechaliśmy na drugi koniec kopalni, pod szyb Sutoris i zaczęliśmy zwiedzanie. Najpierw zatrzymaliśmy się w stajni, gdzie już od XVII wieku odpoczywały konie pracujące w kopalni. Tutaj Julka zainteresowała się ilustracją, na której pokazano w jaki sposób konie były transportowane do wnętrza kopalni (spuszczane w dół na specjalnych uprzężach, z zasłoniętymi oczami, do tylnych kopyt miały przymocowaną deskę, dla złudzenia, że stoją na stabilnym podłożu). 
Maszerując korytarzem za panem przewodnikiem dowiedzieliśmy się, że prawdziwa sól kamienna, to nie białe nacieki na ścianach (zwane kalafiorami), a niepozorna, połyskująca lekko w świetle, szara skała. Julki oczywiście musiały polizać ścianę, aby się przekonać, że to prawda :) Szliśmy kopalnianym tunelem, z góry kapały na nas kropelki solanki, a my, za radą pana przewodnika nadstawialiśmy ręce (żeby być bogatym) i głowy (żeby być mądrym). Biedny ten, któremu kropelka spadła na plecy - znaczy to, że w przyszłości dostanie garba od ciężkiej pracy ;)
Następnym przystankiem był międzypoziom Dobosz, gdzie na makiecie można zobaczyć, w jaki sposób wypalano metan. Idąc dalej obejrzeliśmy ogromny kierat konny (przy użyciu którego bryły solne były transportowane na wyższe poziomy), wiatrownicę - czyli dawny kopalniany wentylator i bałwany, czyli wielkie bloki soli (kiedyś taki bałwan wystarczał pannie młodej za posag).


W Kaplicy św. Kingi wysłuchaliśmy legendy o królewskim pierścieniu i powstaniu kopalni. Widzieliśmy tez piękny ołtarz, szopkę i solne figury świętych.
Kolejną atrakcją na trasie zwiedzania kopalni jest 140 metrowa zjeżdżalnia. Niestety, z uwagi na zbyt dużą różnicę temperatur i osiadanie wilgoci, nie można było z niej skorzystać. A szkoda, bo Julki już były gotowe do jazdy :) Za to czekało nas zejście po 307 małych, ale śliskich stopniach, którymi dotarliśmy do najniżej położonej (248 m pod ziemią) i największej komory w kopalni - Ważyn. Ze względu na panujący w niej mikroklimat wykorzystywana jest w celach leczniczych. Jest w niej sypialnia, restauracja, sala konferencyjna, dyskoteka, sklepik z pamiątkami, a nawet boisko i plac zabaw dla maluchów. Okazało się, że Julek, który ma bzika na punkcie huśtawek i zjeżdżalni, potrafi znaleźć je nawet pod ziemią :)
Po zwiedzeniu tej części kopalni część grupy, która miała wykupione bilety na spływ łódkami udała się w dalszą drogę, a my skierowaliśmy się w stronę windy, która już za chwilę miała przetransportować nas na powierzchnię...

Zwiedzanie kopalni trwa 2 godziny (a z dodatkową atrakcją w postaci spływu łódką - 3 godziny). Niestety, Julek okazał się za mały na spływ - mogą w nim brać udział dzieci powyżej 6 roku życia. 
Kopalnia, oprócz zwykłego zwiedzania, oferuje pobyty nocne, rekreacyjne czy zdrowotne. W ofercie są bilety rodzinne, a także dodatkowe atrakcje dla dzieciaków (np. Dzień Dziecka, kolonie letnie czy podziemne potyczki rodzinne).

szczegółowe informacje i mapa kopalni na stronie internetowej: