niedziela, 22 czerwca 2014

Mali Wędrowcy w mieście na siedmiu wzgórzach, czyli nasza wycieczka do Sandomierza


Pobudka - godzina 5.45, ubieramy się, myjemy zęby, pijemy ciepłą herbatkę i o 6.00 już siedzimy w samochodzie (ciekawe, że na co dzień te same czynności trwają dwa razy dłużej...). Jedziemy na wycieczkę-niespodziankę. Dwie godziny jazdy mijają bardzo szybko - Julki umilają sobie czas liczeniem bocianów :). O godzinie 8.00 jesteśmy na sandomierskim rynku, pora na śniadanie i kawę dla mamy. Posileni, ruszamy zwiedzać i tu zonk! wszystkie zabytki jeszcze zamknięte... Pierwsza udostępniana jest do zwiedzania Brama Opatowska, ale to i tak dopiero od 9.00, więc przez pół  godziny spacerujemy po Rynku i karmimy gołębie.



Kiedy zegar na ratuszowej wieży wybija dziewiątą, maszerujemy wzdłuż ulicy Opatowskiej i docieramy do Bramy Opatowskiej. Została on zbudowana w XIV w. i jest jedyną zachowaną, spośród czterech bram prowadzących kiedyś do miasta. Po 141 stopniach wchodzimy na górę, skąd rozpościera się piękny widok na całe miasto i okolice. Widać nawet malownicze zakole Wisły. 


Kolejnym punktem naszej wycieczki są Podziemia, ale tu bilety można kupić dopiero od 10.00, dlatego czekanie umilamy sobie czytaniem legendy o Halinie Krępiance. Posłuchajcie i Wy :)

Opowieść o Halinie Krępiance, która Sandomierz od Tatarów uratowała

 Legendarna Halina była córką kasztelana sandomierskiego – Piotra z Krępy, który został zamordowany podczas jednego z najazdów tatarskich. Osieroconą dziewczynką zajął się jej opiekuńczy wuj. Kiedy niewiasta wyrosła na piękną kobietę wydano ją za wojewodę sandomierskiego - Jana Pilawitę. Jednak ich spokój i szczęście nie trwało zbyt długo. Sandomierz po raz kolejny został zaatakowany przez Tatarów. Podczas bitwy zginął ukochany mąż Haliny. W 1287 roku miasto ponownie oblegali Tatarzy. Szanse na ocalenie Sandomierza z każdym dniem malały. Wówczas kasztelanka postanowiła zemścić się na hordzie Tatarów, knując spisek przeciw odwiecznym wrogom. Wieczorem udała się do obozu tatarskiego  i zaproponowała pomoc w zdobyciu Sandomierza. Obiecała wprowadzić wojska tatarskie tajemniczym, podziemnym przejściem aż do samego centrum miasta. Swoją decyzję tłumaczyła chęcią zemsty na mieszkańcach Sandomierza, którzy wyrządzili jej krzywdę w okresie dzieciństwa. Chan Tatarów zgodził się na propozycję Haliny. Zachęceni Tatarzy jeszcze tej samej nocy wysłali niewielki oddział, który prowadzony przez Halinę dotarł podziemnym labiryntem do miejsca, skąd widać było sandomierski rynek. Po powrocie dowódca zwiadu opowiedział dokładnie chanowi wszystko co zobaczył. Następnego dnia całe wojsko tatarskie zostało wprowadzone przez Halinę do sandomierskich podziemi.  Kobieta schodząc do lochów wzięła ze sobą białego gołębia, który miał być oznaką, iż Tatarzy znajdują się w sandomierskich lochach. W momencie, gdy gołąb pojawił się na sandomierskim niebie wejście do podziemi zostało zasypane. Tym sposobem Halina i Tatarzy stracili szansę wyjścia z podziemi. Chan - po zorientowaniu się, że padł ofiarą podstępu - wpadł w straszny gniew. Rozgoryczony poganin przebił dziewczynę oszczepem, wybawiając ją tym samym od śmierci głodowej. On sam wraz z wojskiem konał jeszcze kilka dni w straszliwych męczarniach. Horda zginęła w mrocznym korytarzu ale dzięki poświęceniu Haliny miasto zostało ocalone.
(legenda została znaleziona przeze mnie na stronie http://www.sandomierz.pl/ )


Sandomierskie Podziemia to ciąg połączonych ze sobą piwnic, w których kiedyś kupcy składowali swoje towary. Trasa mierząca 470 m prowadzi pod ośmioma kamienicami i płytą Rynku. W najgłębszym miejscu znajdujemy się 12 metrów pod ziemią. Zwiedzając, możemy w kilku miejscach obejrzeć oryginalne fragmenty obmurowań. Spacer pod ziemią trwa ok. 40 minut. 


To wąskie przejście na zdjęciu to Ucho Igielne, czyli Furta Dominikańska - jedyna zachowana (spośród dwóch) furta będąca kiedyś przejściem w murach obronnych Sandomierza. Umożliwiała dostanie się do miasta już po zamknięciu bram.

Nasz pobyt w Sandomierzu tutaj się kończy, ale nie kończy się nasza wycieczka - niespodzianka. W następnych postach zobaczycie, gdzie jeszcze dotarliśmy :)

1 komentarz:

  1. Super Asiu ...jestem pelen podziwu I uznania DLA Was...Bede was dopingowac..a moze nawet niedlugo Sam zabiore sie z Wami na jakas ciekawa wycieczke.. Do zobaczenia w Polandi...kolega z Chicago..;-))) RG

    OdpowiedzUsuń