poniedziałek, 21 grudnia 2009

Wystawa Szopek Krakowskich





Każdego roku na początku grudnia Muzeum Historyczne Miasta Krakowa organizuje konkurs szopek krakowskich. Po ogłoszeniu wyników wszystkie konkursowe szopki przenoszone są do Pałacu Krzysztofory przy Rynku Głównym 35, gdzie przez kilka tygodni udostępniane są dla zwiedzających.
Można tam zobaczyć szopki ogromne i miniaturowe, misterne, robione przez profesjonalistów i proste, ale przeurocze robione przez dzieciaki. Są szopki z elementami ruchomymi i świecącymi, robione z przeróżnych materiałów. Nam szczególnie podobała się szopka, której ściany wyklejone były pomalowanymi na różne kolory skorupkami orzechów, ziarnami ryżu, kukurydzy, pszenicy i pestkami dyni.
Oprócz typowych postaci jasełkowych w niektórych szopkach dostrzegłyśmy też Smoka Wawelskiego, Lajkonika, Pana Twardowskiego i hejnalistę z Kościoła Mariackiego.  
Julka była bardzo zainteresowana wystawą, z dużym zaciekawieniem oglądała po kolei każdą szopkę, oczywiście wyszła z Muzeum z postanowieniem zrobienia swojej własnej.
Oprócz tegorocznych konkursowych szopek udostępniono zwiedzającym również szopki sprzed kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat - w ramach odrębnej wystawy "Dawnych Szopek Czar".
Obydwie wystawy można oglądać do 28 lutego 2010 r.



niedziela, 20 grudnia 2009

Rynek Główny w Krakowie


W okresie przedświątecznym polecamy odwiedzenie krakowskiego Rynku Głównego, na którym co roku o tej porze odbywa się Jarmark Bożonarodzeniowy. Na pięknie przystrojonym Rynku, w zimowej  scenerii, przy dźwiękach kolęd można poczuć atmosferę nadchodzących Świąt. Przy okazji spaceru między stoiskami można zaopatrzyć się w prezenty dla bliskich, wybrać oryginalne ozdoby choinkowe i skosztować regionalnych przysmaków (np. oscypka z grilla z żurawinką ). 

czwartek, 17 grudnia 2009

Fabryka bombek w Miechowie


Do Fabryki bombek i ozdób choinkowych "Dekora" w Miechowie Julka pojechała na wycieczkę zorganizowaną przez przedszkole. Wróciła bardzo zadowolona. Dzieciaki zobaczyły jak powstają ozdoby, widziały „smoki”, które dmuchają bombki i „wróżki”, które je malują. Na koniec każde dziecko mogło ozdobić swoją własną bombkę i zabrać ją do domu :)


środa, 16 grudnia 2009

Mali Wędrowcy nie wędrują...

Przez kilka ostatnich tygodni Mali Wędrowcy nic nie zwiedzali. Złapali ospę i niestety musieli siedzieć w domu :(
Za to teraz, jako że to już grudzień, wybieramy się na wycieczkę zimowo-świąteczną. Relacja już niedługo :)

niedziela, 11 października 2009

Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie


Koło jest tematem przewodnim najnowszej, otwartej 8 października, interaktywnej wystawy w Muzeum Inżynierii Miejskiej w Krakowie.
Poprzednia wystawa bardzo się moim dzieciakom podobała (nawet Juluś, który wtedy miał 9 miesięcy, świetnie się bawił), dlatego nie mogło nas tam zabraknąć :)
Wystawa składa się z interaktywnych, ruchomych modeli, które w ciekawy, zaskakujący czasem sposób przedstawiają działanie koła. Przy każdym stanowisku znajduje się dokładny opis działania maszyny.
Na początek poznajemy działanie dziwnego pojazdu, którym jedzie się… idąc. Z niewielką pomocą mamy nawet Julek potrafił się nim poruszać. Na następnym stanowisku poznajemy zasadę działania jojo, a na kolejnym widzimy jak działa maszyna do szycia. Można też pobawić się hula hopem, wypróbować tańczące piłki i piłki nierozłączki, sprawdzić czy jesteśmy człowiekiem idealnym, pokręcić kołem garncarskim, zmielić trochę mąki żarnami i przez chwilę poczuć się jak… chomik.
Julkom najbardziej podobało się budowanie muru zamkowego z ogromnych klocków, które trzeba było na najwyższe kondygnacje wyciągać specjalną windą.
I duże, i małe dzieciaki znajdą na tej wystawie coś fajnego dla siebie. Muzeum zostało wyróżnione symbolem „miejsca przyjaznego dla dzieci”. W budynku znajduje się bezpłatna szatnia i toalety. Dzieci do lat 7 nie płacą za wstęp.
Oprócz opisanej wyżej wystawy Muzeum oferuje też wiele innych ciekawych ekspozycji (raczej dla starszych zwiedzających) m.in. „Z dziejów polskiej motoryzacji” – prezentującą historyczne samochody i pojazdy – tutaj mały fan motoryzacji Julek biegał zachwycony pomiędzy „maluchami” i „syrenkami” wołając „brum, brum”.

Więcej informacji o wystawach na stronie internetowej muzeum:
http://www.mimk.com.pl/


czwartek, 8 października 2009

Pustynia Błędowska


Pustynia Błędowska położona jest pomiędzy Błędowem a Kluczami. Nazywana Polską Saharą stopniowo zarasta trawami i krzewami, z roku na rok coraz mniej przypomina pustynię, dlatego warto zobaczyć ją jak najszybciej. My najpierw pojechałyśmy do miejscowości Czubatka, gdzie można podziwiać piękną panoramę całej pustyni z tarasu widokowego. Później, za radą mieszkańców wsi, udałyśmy się do miejscowości Dąbrówka. Tam z kolei można „dotknąć” prawdziwej pustyni. Julce bardzo się podobało, łaziłyśmy po piachu, bawiąc się w wędrowców szukających oazy i w wielbłądy ;)


czwartek, 1 października 2009

Park Etnograficzny w Tokarni

W słoneczną jesienną sobotę wybraliśmy się na spacer do skansenu w Tokarni. Na miejsce musieliśmy oczywiście dojechać samochodem. Przy wejściu do skansenu znajduje się bezpłatny parking, a także kramik z pamiątkami i karczma.

Teren Parku Etnograficznego podzielony jest na sektory (małomiasteczkowy, wyżynny, dworsko-folwarczny, świętokrzyski i lessowy), a trasę zwiedzania wyznaczają strzałki. Po skansenie bez większych problemów można poruszać się z wózkiem dziecięcym, ale Julkowi ani w głowie było w nim siedzieć. Dokoła było tyle atrakcji, że zaciekawiony biegał i zaglądał w każdy kąt.
Już na samym początku musieliśmy zrobić dłuższy przystanek, bo Julek i Julka zobaczyli pasące się konie… Kilkadziesiąt metrów dalej biegały kózki i owieczki, więc spędziliśmy kolejny kwadrans obserwując je i goniąc :) Julek był zachwycony!



W skansenie znajduje się ok. 30 obiektów, a kolejne są już w budowie. Widzieliśmy m.in. chłopskie chałupy z zagrodami, kuźnię, dawny sklepik, aptekę i pracownię krawiecką, młyn, wiatrak, kościół i plebanię, dwór, spichlerz, a nawet wiejską szkołę. Prawie wszystkie budynki są otwarte, można zajrzeć do wewnątrz, a do niektórych nawet wejść. Julek czuł się w nich tak swojsko, że zanim zdążyłam wbiec za nim do wiejskiej izby już leżał na łóżku i „szykował” się do spania. W obiektach znajdują się opisy wnętrz, a nawet poszczególnych sprzętów, dlatego nie miałam problemów z odpowiedziami na pytania Julki „A co to jest?” :)
Przed budynkami są ławeczki, można na nich usiąść i odpocząć, fajnie byłoby też zabrać z domu koc i urządzić mały piknik przed jedną z zabytkowych chatek.
Julce bardzo podobał się młyn, do którego można wejść i podziwiać widok okolicy z góry. Widać stamtąd nawet ruiny zamku w Chęcinach. Próbowała też swoich sił wprawiając w ruch studnię kieratową.
W skansenie znajduje się stała wystawa Ogród Rzeźb stworzony przez Jana Bernasiewicza – można tam zobaczyć drewniane świątki, żołnierzy, a nawet diabła, kościotrupa i Janosika.
W Tokarni organizowane są imprezy cykliczne (np. Dożynki, Dni lasu czy Niedziela w Skansenie) z dodatkowymi wystawami, pokazami i kiermaszami.
Zmęczeni ponad trzygodzinnym zwiedzaniem udaliśmy się do karczmy, gdzie siedząc na świeżym powietrzu, w spokojnej, leniwej atmosferze zjedliśmy rosół i michę pierogów...
.
Więcej informacji: http://www.mwk.com.pl/

wtorek, 15 września 2009

CAW BOREK

Centrum Aktywnego Wypoczynku „BOREK” koło Rzezawy jest ulubionym parkiem rozrywki Julki i Julka :) Jest tam tyle atrakcji, że jeden dzień to za mało, żeby się wybawić .

W „Borku” dzieciaki mogą pojeździć na kucyku, na gokartach (dla Julki okazały się niestety za duże), pograć w mini golfa i maxi szachy, w ciepłe dni popluskać się w wodzie na kąpielisku. W mini zoo zobaczyć można lamę, strusia i kózkę. Starsze dzieci pewnie zainteresuje tor do jazdy quadami czy kolejka tyrolska.
Na terenie ośrodka znajdują się domki letniskowe oraz bistro z zapiekankami, frytkami, lodami i napojami.
My najwięcej czasu spędzamy zawsze w „Świecie Solnych Skał” – jest to bardzo nietypowy i oryginalny plac zabaw. Znajdują się na nim duże przestrzenne budowle z mnóstwem drabinek, mostków, drzwiczek, schodków, czyli tego co dzieciaki (a zwłaszcza moje) lubią najbardziej. Można się po nich wspinać, przeciskać przez ciasne przejścia, błądzić po labiryntach i zaglądać we wszystkie zakamarki. Można wdrapać się na wieżę zamkową, a nawet przejść podziemnym labiryntem, z którego wychodzi się… studnią :)


Więcej informacji:
http://www.caw-borek.pl/

środa, 9 września 2009

Rzeźby z piasku w M1


Przy okazji zakupów w centrum handlowym M1 w Krakowie obejrzeliśmy wystawę rzeźb z piasku poustawianych w pasażu. Przedstawiają one postacie z filmów dla dzieci, baśni i legend. Zobaczyliśmy m.in. zwierzaki z „Epoki Lodowcowej” i „Madagaskaru”, Posejdona i Małą Syrenkę, Harry’ego Pottera i Szewczyka Dratewkę wraz ze Smokiem Wawelskim. Rzeźb oczywiście nie można dotykać, ale można zrobić sobie z nimi zdjęcie. Dla dzieciaków, które nabrały ochoty na zabawę w piasku przygotowano specjalne stanowiska, gdzie każdy mógł spróbować stworzyć swoją własną rzeźbę. Julka i Julek spędzili tam dobre pół godziny rzeźbiąc… piramidę.


Rzeźby można oglądać w M1 do 30 września br.

Zoo w Krakowie


Co roku stałym punktem naszych wycieczek jest zoo w Krakowie. Moim zdaniem najlepiej wybrać się tam w zwykły dzień tygodnia (tzn. pon-pt), wtedy można dojechać samochodem aż pod samą bramę (wjazd na teren Lasku Wolskiego kosztuje 6 zł od samochodu) i tam zostawić go na parkingu. W dni weekendowe i święta auto trzeba zostawić na parkingu przed wjazdem do Lasku i dalej pojechać autobusem miejskim lub przespacerować się piechotką.
Zoo w Krakowie jest niewielkie, ale właśnie dlatego nawet maluchy mają dość siły, aby zwiedzić je całe. My zazwyczaj zaczynamy od papug i flamingów, odwiedzając po kolei wszystkie zwierzaki, potem zaliczamy obowiązkową zabawę w mini zoo, a na koniec „zostawiamy” sobie wizytę u słoni.
Julek, który był w zoo pierwszy raz, bardzo interesował się zwierzątkami, wypatrywał je w klatkach, a kiedy już znalazł to cieszył się i pokazywał paluszkiem. Najbardziej spodobały mu się: papugi, lemury (na które wołał „kotek”), lwy i małpki. Julka za to najbardziej zainteresowana była wizytą w mini zoo, gdzie dzieciaki mogą pogłaskać i nakarmić marchewką osiołka, dotknąć i zobaczyć z bliska kózki, owieczki, kucyki, króliczki, żółwie, świnki wietnamskie i lamy. Julkowi najbardziej w mini zoo podobały się „kudłate” kury, które nawet troszkę gonił ;) i wołał do nich „ko ko”.
Obok mini zoo znajduje się mały plac zabaw ze zjeżdżalniami i huśtawkami. Jest też dmuchany zamek do skakania i basen z kolorowymi piłeczkami. W bistro dzieciaki mogą zjeść hot doga, popcorn czy loda, a rodzice odpocząć chwilkę przy kawce ;)
W tym roku w zoo zaskoczyły nas: nowy wybieg dla lwów i tygrysów, nowe zwierzątka – jaguar czarny, marabuty, ibisy, ostronosy i jaguarundi, no i coś z czego najbardziej ucieszyła się Julka – rozpoczęta budowa wybiegu dla żyraf.
W zoo spędziliśmy ponad trzy godziny, dzieciaki były bardzo zadowolone i zmęczone, zasnęły w samochodzie jak tylko wyjechaliśmy z parkingu.

Więcej informacji: http://www.zoo-krakow.pl/index.php

poniedziałek, 7 września 2009

Centrum Wspinaczkowe Forteca

Do Centrum Wspinaczkowego FORTECA w Krakowie pojechaliśmy już drugi raz - pierwszy raz „zaliczyliśmy”, gdy Julka miała 3 lata, wtedy tylko huśtała się na linie i skakała na materacach. Tym razem to Juluś „zwiedzał” halę, a Julka naprawdę się wspinała. W Fortecy jest sprzęt dla dzieciaków i ścianki o różnym stopniu trudności - na tych łatwiejszych Julka radziła sobie całkiem nieźle. Na jedne ścianki dzieci mogą wspinać się bez asekuracji, przy innych potrzebna jest asekuracja kogoś dorosłego (debiutantom pomocą służy czujny pan instruktor). Oprócz wspinaczki na ścianki, Julka próbowała swoich sił wdrapując się po drabince linowej i chodząc po linie (20 cm nad ziemią), ale i tak najfajniejsze okazało się huśtanie na lince, no i oczywiście „nietoperz”, czyli zwisanie głową w dół na linie.
Spędziliśmy tam prawie 2 godziny, a Julce tak się podobało, że nie chciała wracać do domu. Juluś też się bardzo dobrze bawił: wdrapywał się na materace, skakał po nich i zjeżdżał na dół, biegał po wszystkich zakamarkach hali i szukał „brum, brum”, czyli chwytów w kształcie samochodzików.



Więcej informacji: http://www.cwf.pl/

czwartek, 27 sierpnia 2009

Park Linowy Stadion


Park Linowy Stadion w Kielcach okazał się w naszym przypadku strzałem w dziesiątkę. Julka już na sam widok porozciąganych pomiędzy drzewami lin, mostów, ścianek i innych przeszkód zaczęła piszczeć z radości.
W ofercie są trzy rodzaje tras. Dla najmłodszych dzieci (o wzroście powyżej 110 cm) przygotowano trasę żółtą (ok. 2,5 m nad ziemią, cena 9 zł). Julka na pewno poradziłaby sobie ze wspinaniem i przechodzeniem po linach, niestety problemem w jej przypadku okazała się obsługa sprzętu – Julcia nie miała dość siły, aby przepinać sobie linkę. Poza tym nawet najmniejszy kask okazał się na nią za duży. Mało brakowało, a rozpłakałaby się. Na szczęście miły pan z obsługi zaproponował Julce gratisowe ćwiczenia na trasie treningowej. Zapięta w uprząż zjeżdżała na lince rozpiętej pomiędzy drzewami na wysokości 1,5 m. Było super!


Więcej informacji:


Do zobaczenia w okolicy: Muzeum Zabawek, Dolina Gadów

Dolina Gadów

Rozreklamowana Dolina Gadów w kieleckim Parku Stadion to nic innego jak kilka terrariów z żółwiami, wężami, waranami i pająkami. Gady są fajne, ale samo zwiedzanie zajęło nam ok. 10 minut. A bilet kosztuje niewiele mniej niż np. do zoo w Krakowie. Julka była bardzo zawiedziona. Reklamowany na plakatach plac zabaw okazał się kawałkiem piaskownicy i trawnikiem, na którym stała okazała „jaszczura”. A atrakcyjne pamiątki to nic innego jak pocztówki z gadami i plastikowe jaszczurki i pająki. Przydałyby się dodatkowe atrakcje dla dzieciaków w okolicy, jakieś „gadzie” huśtawki, zjeżdżalnie czy pajęczyna do wspinania…. I już byłoby fajniej :)

Więcej informacji: http://www.dolinagadow.pl/

Do zobaczenia w okolicy: Muzeum Zabawek, Park linowy


środa, 26 sierpnia 2009

Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach

Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach mieści się przy Placu Wolności w pięknym zabytkowym budynku. Po przekroczeniu stylowej bramy wchodzimy na dziedziniec, który jednocześnie jest pomysłowym placem zabaw dla dzieciaków. Są tam zjeżdżalnie dla maluchów i starszaków, piaskownica, gry stolikowe, śmieszne rowerki i piłki. Na placu stoją też kolorowe rzeźby (np. ogromna żaba) i ławeczki, z których rodzice mogą obserwować swoje pociechy. Julka oczywiście musiała pobawić się dobry kwadrans, zanim ruszyliśmy dalej. Podobno codziennie w południe z wieży zegarowej muzeum wyskakuje Baba Jaga na miotle (niestety nie udało nam się jej zobaczyć, może następnym razem :)
W muzeum można oglądać przeróżne czasowe wystawy tematyczne, ale szczególną uwagę zwróciliśmy na te:
- „Lalki świata - strojnisie, ikony, fetysze” - można było tu zobaczyć np. matrioszki, lalki indiańskie, japońskie, a nawet lalkę w kolorowej sukni z liścia kukurydzy.
- „Bohaterowie baśni” , czyli wystawa marionetek i lalek teatralnych, baśniowych i kolorowych. Są tam królewny, wróżki, konie, a nawet potwory. Julka była zachwycona.
- „Zabawki z czasów PRL” – ta wystawa najbardziej podobała się mamie, która, jak się okazało, bawiła się w dzieciństwie większością prezentowanych zabawek, np. psem z harmonijką zamiast brzucha, plastikową armatą, z której strzelało się ping pongiem, kolorowymi mebelkami, drewnianymi klockami z literkami, czy zestawem dla małej gospodyni.
- „Klocki Lego” – smoki, rycerze, statek kosmiczny, auta, domki, ogromna ciężarówka i dźwig, a wszystko to z malutkich klocków.

Na koniec zwiedzania na dzieciaki czeka fajny „afrykański” kącik do zabawy z klockami i pomysłowymi drewnianymi układankami oraz pluszakami. Julka spędziła tam chyba z pół godziny świetnie się bawiąc.
Nie wszystkie wystawy można fotografować, a za możliwość robienia zdjęć na pozostałych trzeba dodatkowo zapłacić (8 zł), ale moim zdaniem warto. Zdjęcia wyszły bardzo fajne.


Do zobaczenia w okolicy: Dolina Gadów, Park linowy

Zamek w Pieskowej Skale


Jeśli chce się zwiedzić zamek w Pieskowej Skale, to trzeba najpierw wspiąć się na wzniesienie, na którym ów zamek stoi. Można to zrobić na dwa sposoby: od strony Maczugi Herkulesa wyjście jest dość strome, ale nawet z Julkiem na rękach udało się wdrapać ;), z drugiej strony do zamku prowadzą schody (szerokie, można nawet wyjechać wózkiem dziecięcym).
Po przejściu przez bramę znajdziemy się na dziedzińcu zamku, wokół którego rosną śliczne kwiaty. Musiałam uważać na Julusia, bo chciał wszystkie „powąchać” :)
Dziedziniec jest wybrukowany dużymi kamieniami, dlatego ciężko poruszać się po nim wózkiem, ale zawsze można zostawić wózek przy kasie i na dalsze zwiedzanie udać się na "własnych" nóżkach. Małe dziecko można też zabrać w nosidełku.
Zwiedzanie zamku obejmuje wystawy stałe oraz wystawy czasowe. Wystawy stałe to po prostu obrazy, rzeźby, meble z poszczególnych epok. Julkę zainteresowało „łóżko, na którym spał król”, a Juluś z nudów postanowił pobiegać po sali i niechcąco troszkę…. poprzestawiał eksponaty. Wystawy czasowe zmieniają się co kilka miesięcy (bliższe informacje na stronie internetowej zamku).
Generalnie największe wrażenie robi sam zamek, dziedziniec, krużganki, labirynt z żywopłotu (niestety można do niego wchodzić tylko przy specjalnych okazjach – nam się kiedyś udało!) i śliczne klomby. Z dziedzińca można zejść do restauracji.

Więcej informacji: http://www.pieskowaskala.pl/

Do zwiedzenia w okolicy: Maczuga Herkulesa, Grota Łokietka

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Labirynt z kukurydzy w Kurozwękach

W Kurozwękach oprócz mnóstwa innych atrakcji warto odwiedzić Labirynt z kukurydzy.
Do wyboru mamy dwa labirynty: mały i duży. My oczywiście wybraliśmy duży ;)
Co roku labirynt ma inny kształt, w tym roku mieliśmy okazję pospacerować po… Koziołku Matołku.
Do labiryntu na szczęście można wjechać wózkiem, nie wyobrażam sobie ścigania Julusia między wysoką kukurydzą (poza tym na pewno szybko zabłądzilibyśmy, bo Juluś biegłby oczywiście w przeciwną stronę). Ścieżki wśród kukurydzy są dość szerokie i dobrze udeptane. Trzeba jednak uważać na fałszywe przejścia (też są dobrze udeptane). Przed wejściem do labiryntu dostajemy mapę i w drogę! My zaczęliśmy od nosa Matołka, potem szliśmy przez jego rogi, ucho, ogon i buty.
Julka co chwilę pytała: „A teraz gdzie jesteśmy?” Żółte punkty na mapie oznaczają miejsca, gdzie znajdują się duże kolorowe plansze z postaciami z Koziołka
Matołka. Takie fajne przerywniki, dzieciakom bardzo się podobały. Przejście całego labiryntu, dość szybkim krokiem i bez błądzenia ;) zajęło nam ok. godziny. A Julka przy okazji nauczyła się gdzie jest prawa i lewa strona (biegła przed nami i pytała: „A teraz w prawo czy w lewo?”).
Wewnątrz labiryntu jest też niewielka platforma widokowa, z której można podziwiać okolicę.
Więcej informacji: http://www.tinyurl.pl/?oSfnlwDJ
Do zwiedzenia w okolicy: Zamek w Kurozwękach, Bizony, Mini – Zoo

środa, 12 sierpnia 2009

Grota Łokietka


Do Ojcowa dojechaliśmy od strony Krakowa, na trasie w kierunku Olkusza skręciliśmy w prawo do miejscowości Czajowice i jadąc do końca dotarliśmy na parking. Tam zostawiliśmy auto i dalej ruszyliśmy pieszo. Ze względu na kamienie i wystające korzenie drzew nie było sensu taszczyć Julusiowego wózka. Po pięciominutowym spacerze wśród łąk i pól dotarliśmy do wejścia do Ojcowskiego Parku Narodowego. Juluś, mimo nierównego leśnego podłoża świetnie dawał sobie radę i za żadne skarby świata nie dał się wziąć na ręce. W trudniejszych partiach musiał jednak skorzystać z pomocy mamy – w końcu był to czarny szlak :)
Dojście do Jaskini Łokietka zajęło nam trochę dłużej niż 5 minut, a to dlatego, że Julek musiał bardzo dokładnie zwiedzić okolicę, a zwłaszcza kramy z pamiątkami rozstawione przy trasie.
Po kupieniu biletów musieliśmy chwilkę poczekać na przewodnika, ponieważ wejścia do Jaskini odbywają się co pół godziny. Przeznaczyliśmy ten czas na małą przekąskę i zmianę ubrania (w jaskini panuje stała temperatura w wysokości 7 stopni Celsjusza, dlatego Juluś musiał zmienić sandałki na adidaski i założyć ciepłą bluzę z kapturem).
Po wejściu za bramę w kształcie pajęczyny Pan Przewodnik przez kilka minut opowiadał historię jaskini oraz legendę o ukrywającym się tu Władysławie Łokietku. Juluś trochę się niecierpliwił, ale udało się go zająć badaniem ścian skalnych.
Wewnątrz jaskini było dość ciemno i ślisko, miejscami przejścia są ciasne, dlatego Juluś większość drogi „przeszedł” u mamy na rękach, spacerował po salach tylko w trakcie „przystanków”. Zainteresowały go głównie lampki podświetlające jaskinię, dotykał ciekawie różnych nacieków na ścianach jaskini, widział też fruwające po jaskini nietoperze (pokazywał je paluszkiem).
Dla Julki byłaby to z pewnością większa atrakcja, ze względu na różne nacieki i formy skalne o ciekawych kształtach (np. „orzeł”, „śpiący krasnal”, „siedzący dzik” czy „słonie”) i kolorach. Zainteresowałaby ją też na pewno legenda o królu Łokietku.
W grocie nie można niestety robić zdjęć z fleszem
.

Więcej informacji: http://www.grotalokietka.pl/

Do zwiedzenia w okolicy: Zamek w Pieskowej Skale, Maczuga Herkulesa