sobota, 22 czerwca 2013

Muzealne Łapiduchy, czyli co robiliśmy w Wilanowie


Długi weekend majowo-czerwcowy spędziliśmy w Warszawie. Dla Julków wyjazd do stolicy to nie tylko świetna zabawa, ale też trochę marudzenia mamy, która (prawie siłą) ciągnie ich pod Grób Nieznanego Żołnierza czy do pomnika Chopina w Łazienkach :), podczas gdy oni woleliby ten czas spędzić na placu zabaw czy w innym hulaparku... 

Do wycieczki do Wilanowa przygotowaliśmy się już w domu, śledząc zaginioną wydrę Króla Jana III Sobieskiego w książkowej grze Doroty Sidor "Gdzie jest wydra". Historia o dzieciach króla szukających zwierzaka bardzo się Julkom podobała, a przy okazji świetnej zabawy dowiedziały się co nieco o mieszkańcach pałacu, ich zwyczajach i codziennym życiu.

Mimo to, pomysł o wycieczce do Wilanowa nie został przyjęty szczególnie entuzjastycznie, dlatego nawet nie wiecie jak bardzo się ucieszyłam, kiedy znalazłam w internecie informację o Muzealnych Łapiduchach. Tutaj jest link, a w skrócie wygląda to tak:
W trzech Muzeach (w Pałacu w Wilanowie, w Łazienkach Królewskich i w Muzeum Józefa Piłsudskiego w Sulejówku) można pobrać bezpłatnie specjalną kartę z zadaniami. Wykonując je odkrywamy sekretny kod. Następnie wystarczy odnaleźć Skrzynię Sekretnej Pieczęci i otworzyć kłódkę za pomocą Tajemnego Kodu. W środku znajduje się... no tak, pieczątka, którą należy przybić na naszej karcie z zadaniami. Po zebraniu trzech różnych pieczęci, kartę zostawia się w którymś z muzeów lub wysyła pocztą na adres Łazienek Królewskich. Wszyscy, którzy zdążą do 19 września, zostaną zaproszeni na Wielkie Dni Muzealnych Łapiduchów 28 i 29 września w Łazienkach Królewskich!
Mapy, skarby, zadania - to jest właśnie to, co moje dzieci lubią najbardziej! Pojechaliśmy więc do Wilanowa szukać duchów. Trafiliśmy przy okazji na festyn z okazji Dnia Dziecka, więc wszyscy byli zadowoleni :)


Rezydencja Królewska w Wilanowie już na zdjęciach wygląda imponująco, a na żywo robi jeszcze większe wrażenie. Do tego niesamowite, wypielęgnowane ogrody, park pełen zakamarków, Jezioro Wilanowskie, po którym można popływać łódką, oranżeria i dodatkowe atrakcje (o których trochę później) - dla mnie to idealne miejsce na rodzinny spacer.


Tym razem to Julka była bardziej zainteresowana mapą z zadaniami i szukaniem Skrzyni Sekretnej Pieczęci. Julek wolał przemieszczać się swoimi ścieżkami obserwując ptaki, śledząc mrówki i wypatrując pasikoników.


A zadania wcale nie były takie proste - przede wszystkim wymagały dotarcia w najdalsze zakątki parku, trzeba było uważnie patrzeć, dobrze liczyć i logicznie myśleć. Razem z Julą szukałyśmy najstarszego drzewa w parku, liczyłyśmy putta (przy okazji dowiedziałyśmy się, że putto to element dekoracyjny w postaci nagiego, uskrzydlonego chłopca) na zegarze słonecznym i sprawdzałyśmy w którym roku była największa powódź w Wilanowie.


Na koniec znalazłyśmy skrzynię, Jula otworzyła kłódkę i ...


 ... przybiła pierwszą pieczątkę.
Zadanie zaliczone!

Wracając na parking Julka zainteresowała się namiotem rozłożonym tuż przed wejściem do parku. Pod nim, przy specjalnych pulpitach siedziały dzieci, a wśród nich kręcili się dorośli w strojach z czasów Króla Sobieskiego. Okazało się, że jest to miejsce, gdzie można nauczyć się kaligrafii, czyli sztuki starannego pisania. Julka sama spróbowała jak pisze się piórem, które co chwilę trzeba moczyć w atramencie, kaligrafowała literki z zawijaskami, ale najbardziej podobało jej się rysowanie piórkiem po śladzie - przez prawie godzinę z wielką cierpliwością tworzyła rysunek gryfa.


a oto gotowe dzieło, tadam!


Na zwiedzanie Pałacu, niestety, brakło nam czasu, ale przynajmniej będziemy mieć pretekst, żeby przyjechać tu jeszcze raz :)

przydatne linki:

niedziela, 9 czerwca 2013

Gdzie w Warszawie mieszkają dinozaury, czyli Muzeum Ewolucji Instytutu Paleobiologii PAN


Wycieczka bez dinozaurów się nie liczy. Przynajmniej tak twierdzi Julek. 
Ostatni długi weekend spędzaliśmy w Warszawie... Na szczęście okazało się, że i tu można spotkać dinozaury. Mieszkają w Pałacu Kultury i Nauki, w niewielkim Muzeum Ewolucji (wejście od strony ul. Świętokrzyskiej, przez Pałac Młodzieży).
W kilku salach zgromadzono naprawdę sporo ciekawych eksponatów. Są ogromne szkielety, szczątki dinozaurów znalezione w Polsce i rekonstrukcje prajaszczurów, a nawet gniazdo ze skamieniałymi jajami tych wielkich gadów z Pustyni Gobi 


Najbardziej podobały nam się wielkie szkielety: roślinożernej opistocelikaudi(chyba tylko Julek potrafi to wymówić :)) i krwiożerczego kuzyna T-rexa - tarbozaura.



Oprócz tego Julek musiał dokładnie obejrzeć rekonstrukcję słynnego australopiteka Lucy (ciut więcej o Lucy tutaj), gabloty ze skamielinami owadów, roślin i ryb oraz wystawę wypchanych zwierząt z różnych części świata (można z bliska obejrzeć pazury leniwca czy kolce kolczatki). 



Na dodatkowej wystawie pt. "Zabójcy bez winy" przedstawiono najpopularniejsze drapieżniki - były nawet rośliny mięsożerne. Julek był zachwycony ogromnymi modelami owadów, za to obok pelikana przechodził dość szybko i ostrożnie (tutaj można dowiedzieć się dlaczego :)).


Przetestowałam też, co Julek zapamiętał z lekcji dawanych przez dziadka - myśliwego (dzięki nim Julek już w wieku 2,5 roku odróżniał cietrzewia od głuszca i jelenia od sarny). Okazało się, że rozpoznał tropy większości zwierząt. Problem miał tylko z borsukiem, lisem i wydrą. Brawo!



PS. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego na żadnym zdjęciu nie ma Julki. Otóż, po szybkim zwiedzeniu muzeum stwierdziła, że nie jest zainteresowana i czekała na nas przeglądając ulotki... Raczej nie zostanie paleontologiem....