niedziela, 11 sierpnia 2013

Jak przechytrzyć goryla i jak wychodować motyla, czyli nasza wizyta w Świecie Labiryntów w Blizinach


Znacie dziecko, które nie lubi przygód pełnych rozwiązywania zagadek, szukania skarbów i odkrywania tajemnic? Julek i Julka to fani tego typu zabaw, dlatego jeśli tylko mamy okazję bierzemy udział w grach terenowych, questingu i poszukiwaniach.

W te wakacje wyruszyliśmy na drugi koniec Polski - do Trójmiasta. I właśnie niedaleko Gdańska znaleźliśmy wyspę, którą zamieszkuje dzikie plemię Bulla-Bulla. Okazało się, że grasuje tam też groźny goryl, który ukradł tubylcom czarodziejskie mikstury i pochował je w tajemniczym i nieprzebytym labiryncie. Wódz plemienia poszukuje więc śmiałków, którzy odważą się przechytrzyć goryla i odzyskać flakoniki. Nasza drużyna musiała oczywiście wyruszyć na ratunek... i tak oto znaleźliśmy się w Blizinach....


Najpierw musieliśmy przejść specjalne szkolenie dla poszukiwaczy przygód. Polegało ono na pokonaniu sześciu labiryntów wymagających nie tylko sprytu, ale też umiejętności logicznego myślenia. Mimo, że zadania nie należały do najłatwiejszych, Julek i Julka poradzili sobie dość szybko i w świetnym stylu zdobyli wszystkie pieczątki, które później wymienili na mapę ogromnego kukurydzianego labiryntu. Teraz potrzebowaliśmy chwili namysłu, żeby zaplanować, którędy będzie nas prowadzić ścieżka. Po drodze trzeba było oczywiście odwiedzić wszystkie punkty kontrolne, aby odkryć hasło.


Po wielogodzinnej wędrówce (to oczywiście żart, tak naprawdę przebycie labiryntu zajęło nam niecałą godzinę :) udało nam się zdobyć mikstury i hasło. W nagrodę moi mali dzielni poszukiwacze otrzymali od wdzięcznego wodza pamiątkowe dyplomy :)


Ale to jeszcze nie koniec atrakcji, jakie czekały nas w Świecie Labiryntów. Kilka tygodni wcześniej powstała tam bowiem motylarnia - taka z prawdziwymi motylami, przedszkolem dla gąsienic, wylęgarnią poczwarek w... starej szafie i owadzią stołówką. Do specjalnego foliowo-siatkowego tunelu zaprosiła nas sama Motylkowa Wróżka, która pięknie opowiadała o życiu i zwyczajach motyli. Julek był tak zafascynowany, że postanowił zaraz po powrocie z wakacji założyć własną hodowlę w domu. Okazało się, że nie jest to takie trudne - wystarczy siatkowy kosz na pranie i pokrzywy, na których siedzą gąsienice. Potem pozostaje tylko dokarmiać naszych podopiecznych i czekać aż z kokonów wydostaną się kolorowi goście... Jak nam się uda na pewno się pochwalimy :)
Motyle były bardzo "przyjazne", leniwie fruwały wśród pachnących kwiatów, a czasem nawet przysiadały na nas, aby odpocząć. Szczególnie upodobały sobie Julka - chyba wyczuły, że to miłośnik owadów ;)

Julek od razu zaprzyjaźnił się z rusałką pawikiem

ślicznie prezentowały się specjalne, kolorowe domki dla motyli
motyla stołówka czeka na swoich gości

więcej informacji tutaj

2 komentarze:

  1. Wódz plemienia Bulla-Bulla oraz Motylowa Wróżka przesyłają serdeczne pozdrowienia dla Małych Wędrowców :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy! Szkoda, że nie udało nam się trafić na Tydzień Motyli. Julek byłby na pewno zachwycony największą ćmą świata :)

    OdpowiedzUsuń