sobota, 9 sierpnia 2014

Jaką tajemnicę kryją Kamienne Księgi, czyli dokąd zaprowadził nas Wąwóz Homole


Być w Pieninach i nie przejść przez Wąwóz Homole to tak jak być w Paryżu i nie widzieć Wieży Eiffel'a :)
Mieliśmy to szczęście, że mieszkaliśmy ok. 1 km od miejscowości Jaworki, w której znajduje się wejście do Wąwozu, dlatego już pierwszego dnia po południu wybraliśmy się na rozpoznawczy spacer...
Julek, oczywiście, po drodze rozglądał się w poszukiwaniu dziwnych owadów, ale zamiast nich znalazł na poboczu... skórę węża, nieżywego zaskrońca i ogromnego ślimaka bez skorupki... też nieźle :)




Wąwóz Homole to tak naprawdę dolinka małego potoku Kamionka, który płynie sobie pomiędzy naprawdę wysokimi skałami o pionowych ścianach i fantazyjnych kształtach (najwyższa z nich - Wysoka Skała - mierzy aż 120 m).
  
Już samo wejście do Wąwozu pełne jest atrakcji - płytki strumyk, mostek, kamienie... spędziliśmy tu ponad godzinę... a kiedy zaczęło się ściemniać, a my ledwo co przeszliśmy 30 metrów (!), postanowiliśmy przełożyć naszą wycieczkę na inny dzień :)


Wróciliśmy dwa dni później, tym razem zaraz po śniadaniu :) 
Wędrując Wąwozem kilkakrotnie przekraczamy strumyk. Dawniej pokonywano go przeskakując po dużych kamieniach na jego dnie, teraz zbudowano metalowe mostki. W pewnym momencie, po ok. 10 minutach marszu szlak robi się coraz bardziej kręty, przejścia coraz trudniejsze, a schodki coraz bardziej strome. Za to jest dużo ciekawiej :)




W końcu przed nami ukazuje się łąka - jest to polanka o dźwięcznej nazwie Dubantowska Dolinka. Od razu w oczy rzucają się skały, które wyglądają, jakby jakiś olbrzym poukładał je jedna na drugiej, jak książki. Są to tzw. Kamienne Księgi. Stara łemkowska legenda mówi, że zapisane są w nich losy wszystkich ludzi na ziemi, ale nikt nie potrafi tego odczytać. Jak dotąd udało się to tylko jednej osobie - staremu popowi z Wielkiego Lipnika na Słowacji, ale Bóg nie chcąc dopuścić do tego, żeby ludzie poznali swoją przyszłość, odebrał mu mowę.


Krótki odpoczynek i czas wracać. 
Kiedyś znów tu przyjdziemy, ale wtedy powędrujemy dalej, na wierzchołek Wysokiej - najwyższego szczytu Pienin (1050 m.n.p.m.). Może w przyszłym roku...

3 komentarze:

  1. To jest nasze ulubione miejsce w Pieninach, ale warto się nie wracać tylko iść dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I taki właśnie mamy plan :)
      Tym razem już brakło nam czasu...

      Usuń