czwartek, 27 sierpnia 2009

Park Linowy Stadion


Park Linowy Stadion w Kielcach okazał się w naszym przypadku strzałem w dziesiątkę. Julka już na sam widok porozciąganych pomiędzy drzewami lin, mostów, ścianek i innych przeszkód zaczęła piszczeć z radości.
W ofercie są trzy rodzaje tras. Dla najmłodszych dzieci (o wzroście powyżej 110 cm) przygotowano trasę żółtą (ok. 2,5 m nad ziemią, cena 9 zł). Julka na pewno poradziłaby sobie ze wspinaniem i przechodzeniem po linach, niestety problemem w jej przypadku okazała się obsługa sprzętu – Julcia nie miała dość siły, aby przepinać sobie linkę. Poza tym nawet najmniejszy kask okazał się na nią za duży. Mało brakowało, a rozpłakałaby się. Na szczęście miły pan z obsługi zaproponował Julce gratisowe ćwiczenia na trasie treningowej. Zapięta w uprząż zjeżdżała na lince rozpiętej pomiędzy drzewami na wysokości 1,5 m. Było super!


Więcej informacji:


Do zobaczenia w okolicy: Muzeum Zabawek, Dolina Gadów

Dolina Gadów

Rozreklamowana Dolina Gadów w kieleckim Parku Stadion to nic innego jak kilka terrariów z żółwiami, wężami, waranami i pająkami. Gady są fajne, ale samo zwiedzanie zajęło nam ok. 10 minut. A bilet kosztuje niewiele mniej niż np. do zoo w Krakowie. Julka była bardzo zawiedziona. Reklamowany na plakatach plac zabaw okazał się kawałkiem piaskownicy i trawnikiem, na którym stała okazała „jaszczura”. A atrakcyjne pamiątki to nic innego jak pocztówki z gadami i plastikowe jaszczurki i pająki. Przydałyby się dodatkowe atrakcje dla dzieciaków w okolicy, jakieś „gadzie” huśtawki, zjeżdżalnie czy pajęczyna do wspinania…. I już byłoby fajniej :)

Więcej informacji: http://www.dolinagadow.pl/

Do zobaczenia w okolicy: Muzeum Zabawek, Park linowy


środa, 26 sierpnia 2009

Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach

Muzeum Zabawek i Zabawy w Kielcach mieści się przy Placu Wolności w pięknym zabytkowym budynku. Po przekroczeniu stylowej bramy wchodzimy na dziedziniec, który jednocześnie jest pomysłowym placem zabaw dla dzieciaków. Są tam zjeżdżalnie dla maluchów i starszaków, piaskownica, gry stolikowe, śmieszne rowerki i piłki. Na placu stoją też kolorowe rzeźby (np. ogromna żaba) i ławeczki, z których rodzice mogą obserwować swoje pociechy. Julka oczywiście musiała pobawić się dobry kwadrans, zanim ruszyliśmy dalej. Podobno codziennie w południe z wieży zegarowej muzeum wyskakuje Baba Jaga na miotle (niestety nie udało nam się jej zobaczyć, może następnym razem :)
W muzeum można oglądać przeróżne czasowe wystawy tematyczne, ale szczególną uwagę zwróciliśmy na te:
- „Lalki świata - strojnisie, ikony, fetysze” - można było tu zobaczyć np. matrioszki, lalki indiańskie, japońskie, a nawet lalkę w kolorowej sukni z liścia kukurydzy.
- „Bohaterowie baśni” , czyli wystawa marionetek i lalek teatralnych, baśniowych i kolorowych. Są tam królewny, wróżki, konie, a nawet potwory. Julka była zachwycona.
- „Zabawki z czasów PRL” – ta wystawa najbardziej podobała się mamie, która, jak się okazało, bawiła się w dzieciństwie większością prezentowanych zabawek, np. psem z harmonijką zamiast brzucha, plastikową armatą, z której strzelało się ping pongiem, kolorowymi mebelkami, drewnianymi klockami z literkami, czy zestawem dla małej gospodyni.
- „Klocki Lego” – smoki, rycerze, statek kosmiczny, auta, domki, ogromna ciężarówka i dźwig, a wszystko to z malutkich klocków.

Na koniec zwiedzania na dzieciaki czeka fajny „afrykański” kącik do zabawy z klockami i pomysłowymi drewnianymi układankami oraz pluszakami. Julka spędziła tam chyba z pół godziny świetnie się bawiąc.
Nie wszystkie wystawy można fotografować, a za możliwość robienia zdjęć na pozostałych trzeba dodatkowo zapłacić (8 zł), ale moim zdaniem warto. Zdjęcia wyszły bardzo fajne.


Do zobaczenia w okolicy: Dolina Gadów, Park linowy

Zamek w Pieskowej Skale


Jeśli chce się zwiedzić zamek w Pieskowej Skale, to trzeba najpierw wspiąć się na wzniesienie, na którym ów zamek stoi. Można to zrobić na dwa sposoby: od strony Maczugi Herkulesa wyjście jest dość strome, ale nawet z Julkiem na rękach udało się wdrapać ;), z drugiej strony do zamku prowadzą schody (szerokie, można nawet wyjechać wózkiem dziecięcym).
Po przejściu przez bramę znajdziemy się na dziedzińcu zamku, wokół którego rosną śliczne kwiaty. Musiałam uważać na Julusia, bo chciał wszystkie „powąchać” :)
Dziedziniec jest wybrukowany dużymi kamieniami, dlatego ciężko poruszać się po nim wózkiem, ale zawsze można zostawić wózek przy kasie i na dalsze zwiedzanie udać się na "własnych" nóżkach. Małe dziecko można też zabrać w nosidełku.
Zwiedzanie zamku obejmuje wystawy stałe oraz wystawy czasowe. Wystawy stałe to po prostu obrazy, rzeźby, meble z poszczególnych epok. Julkę zainteresowało „łóżko, na którym spał król”, a Juluś z nudów postanowił pobiegać po sali i niechcąco troszkę…. poprzestawiał eksponaty. Wystawy czasowe zmieniają się co kilka miesięcy (bliższe informacje na stronie internetowej zamku).
Generalnie największe wrażenie robi sam zamek, dziedziniec, krużganki, labirynt z żywopłotu (niestety można do niego wchodzić tylko przy specjalnych okazjach – nam się kiedyś udało!) i śliczne klomby. Z dziedzińca można zejść do restauracji.

Więcej informacji: http://www.pieskowaskala.pl/

Do zwiedzenia w okolicy: Maczuga Herkulesa, Grota Łokietka

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

Labirynt z kukurydzy w Kurozwękach

W Kurozwękach oprócz mnóstwa innych atrakcji warto odwiedzić Labirynt z kukurydzy.
Do wyboru mamy dwa labirynty: mały i duży. My oczywiście wybraliśmy duży ;)
Co roku labirynt ma inny kształt, w tym roku mieliśmy okazję pospacerować po… Koziołku Matołku.
Do labiryntu na szczęście można wjechać wózkiem, nie wyobrażam sobie ścigania Julusia między wysoką kukurydzą (poza tym na pewno szybko zabłądzilibyśmy, bo Juluś biegłby oczywiście w przeciwną stronę). Ścieżki wśród kukurydzy są dość szerokie i dobrze udeptane. Trzeba jednak uważać na fałszywe przejścia (też są dobrze udeptane). Przed wejściem do labiryntu dostajemy mapę i w drogę! My zaczęliśmy od nosa Matołka, potem szliśmy przez jego rogi, ucho, ogon i buty.
Julka co chwilę pytała: „A teraz gdzie jesteśmy?” Żółte punkty na mapie oznaczają miejsca, gdzie znajdują się duże kolorowe plansze z postaciami z Koziołka
Matołka. Takie fajne przerywniki, dzieciakom bardzo się podobały. Przejście całego labiryntu, dość szybkim krokiem i bez błądzenia ;) zajęło nam ok. godziny. A Julka przy okazji nauczyła się gdzie jest prawa i lewa strona (biegła przed nami i pytała: „A teraz w prawo czy w lewo?”).
Wewnątrz labiryntu jest też niewielka platforma widokowa, z której można podziwiać okolicę.
Więcej informacji: http://www.tinyurl.pl/?oSfnlwDJ
Do zwiedzenia w okolicy: Zamek w Kurozwękach, Bizony, Mini – Zoo

środa, 12 sierpnia 2009

Grota Łokietka


Do Ojcowa dojechaliśmy od strony Krakowa, na trasie w kierunku Olkusza skręciliśmy w prawo do miejscowości Czajowice i jadąc do końca dotarliśmy na parking. Tam zostawiliśmy auto i dalej ruszyliśmy pieszo. Ze względu na kamienie i wystające korzenie drzew nie było sensu taszczyć Julusiowego wózka. Po pięciominutowym spacerze wśród łąk i pól dotarliśmy do wejścia do Ojcowskiego Parku Narodowego. Juluś, mimo nierównego leśnego podłoża świetnie dawał sobie radę i za żadne skarby świata nie dał się wziąć na ręce. W trudniejszych partiach musiał jednak skorzystać z pomocy mamy – w końcu był to czarny szlak :)
Dojście do Jaskini Łokietka zajęło nam trochę dłużej niż 5 minut, a to dlatego, że Julek musiał bardzo dokładnie zwiedzić okolicę, a zwłaszcza kramy z pamiątkami rozstawione przy trasie.
Po kupieniu biletów musieliśmy chwilkę poczekać na przewodnika, ponieważ wejścia do Jaskini odbywają się co pół godziny. Przeznaczyliśmy ten czas na małą przekąskę i zmianę ubrania (w jaskini panuje stała temperatura w wysokości 7 stopni Celsjusza, dlatego Juluś musiał zmienić sandałki na adidaski i założyć ciepłą bluzę z kapturem).
Po wejściu za bramę w kształcie pajęczyny Pan Przewodnik przez kilka minut opowiadał historię jaskini oraz legendę o ukrywającym się tu Władysławie Łokietku. Juluś trochę się niecierpliwił, ale udało się go zająć badaniem ścian skalnych.
Wewnątrz jaskini było dość ciemno i ślisko, miejscami przejścia są ciasne, dlatego Juluś większość drogi „przeszedł” u mamy na rękach, spacerował po salach tylko w trakcie „przystanków”. Zainteresowały go głównie lampki podświetlające jaskinię, dotykał ciekawie różnych nacieków na ścianach jaskini, widział też fruwające po jaskini nietoperze (pokazywał je paluszkiem).
Dla Julki byłaby to z pewnością większa atrakcja, ze względu na różne nacieki i formy skalne o ciekawych kształtach (np. „orzeł”, „śpiący krasnal”, „siedzący dzik” czy „słonie”) i kolorach. Zainteresowałaby ją też na pewno legenda o królu Łokietku.
W grocie nie można niestety robić zdjęć z fleszem
.

Więcej informacji: http://www.grotalokietka.pl/

Do zwiedzenia w okolicy: Zamek w Pieskowej Skale, Maczuga Herkulesa