niedziela, 4 sierpnia 2013

Lekcja historii na żywo, czyli nasz historyczno-patriotyczny tydzień


Naszą lekcję historii „na żywo” zaczęliśmy od Westerplatte – symbolicznego miejsca, gdzie rozpoczęła się II wojna światowa.  Dzisiaj na tym gdańskim półwyspie można zwiedzać Wartownię nr 1 (kluczowy punkt obrony podczas walk) -  budynek, który, mimo potężnego ostrzału, pozostał właściwie nienaruszony. Jego wnętrze odtworzono, tak, by wyglądało jak we wrześniu 1939 r. Obecnie znajduje się w nim muzeum. Pozostałe budynki zostały mniej lub bardziej zniszczone, ale wciąż można zobaczyć pozostałości po nich. Na Westerplatte znajduje się też wystawa zdjęć przedstawiających historię tego półwyspu. Koniecznie trzeba odwiedzić Cmentarz Obrońców Westerplatte, na którym spoczywa 15 dzielnych obrońców poległych w czasie walk oraz prochy mjr Henryka Sucharskiego.


Na Westerplatte można dojechać samochodem (jest parking), autobusami komunikacji miejskiej lub… statkiem. My wybraliśmy tę ostatnią opcję i to w dodatku full wypas, bo i statek nie byle jaki, ale piracki galeon „Czarna Perła”. Julek – pełnia szczęścia – od razu zajął miejsce przy armacie i całe 35 minut (bo tyle płynęliśmy w jedną stronę) bawił się w pirata :)


Po godzinie zwiedzania w drogę powrotną do portu w Gdańsku zabrał nas galeon „Lew”. I tym razem to Julka była kapitanem :)


Kolejne miejsce odwiedziliśmy wracając do domu – żeby poczuć ducha historii musieliśmy cofnąć się w czasie o ponad 600 lat do roku 1410… 

Bitwa pod Grunwaldem była jedną z największych w średniowieczu, brało w niej udział 20 tysięcy Krzyżaków i 30 tysięcy rycerzy po stronie polsko-litwskiej. Trwała ok. 6 godzin. Dzisiaj na polach grunwaldzkich stoi pomnik upamiętniający wielkie zwycięstwo Polaków i Litwinów oraz Muzeum pełne średniowiecznych eksponatów. Żeby zwiedzić cały kompleks potrzeba min. 1,5 godziny. Niestety, nie mieliśmy aż tyle czasu, ale na pewno zatrzymamy się tam na dłużej następnym razem...


Do Warszawy dotarliśmy (jakby mogło być inaczej :) 1 sierpnia ok. godz. 15-tej. Po drodze oczywiście mama zapodała dzieciom pogadankę na temat Powstania Warszawskiego, żeby wiedziały dlaczego o godz. 17.00 w całym mieście zaczynają wyć syreny...
A syreny rzeczywiście wyły, dzwony biły, klaksony trąbiły, całe miasto zatrzymało się na minutę - wrażenie niesamowite...
Odwiedziliśmy Pomnik Małego Powstańca, pospacerowaliśmy po Placu Zamkowym i Starym Mieście, wszędzie panował klimat "powstańczy" - co rusz spotykaliśmy grupki osób śpiewających zakazane piosenki lub inscenizujących scenki sprzed 69 lat... Taka lekcja historii nie zdarza się zbyt często...


Ostatnim punktem naszej wycieczki był Milusin, czyli dworek w Sulejówku pod Warszawą, gdzie przez kilka lat mieszkał Józef Piłsudski z rodziną. Trafiliśmy tam tropiąc duchy... czyli rozwiązując zadania dla Muzealnych Łapiduchów (to już ostatnie miejsce, które musieliśmy odwiedzić, żeby zebrać komplet pieczątek na naszej karcie - podczas poprzedniej wizyty w Warszawie "zaliczyliśmy" Wilanów i Łazienki). 


Milusin to bardzo urocze miejsce położone w zacisznym parku (chociaż może Piłsudski wolałby, żeby nazywać go "laskiem") - wydaje się, że czas się tu zatrzymał... wokół ławeczek brzęczą pszczoły, pod nogami kręcą się mrówki, z drzew dochodzi śpiew ptaków, a przed drzwiami leży owczarek niemiecki - taki sam jak Dorek Piłsudskiego.
Wewnątrz niewiele jest pamiątek, można za to obejrzeć stare zdjęcia i filmy pełne wspomnień żony i córki Marszałka. 


W zwiedzaniu "pomagał" nam "Przewodnik po Polsce dla dzieci Kropka pe el". W książce zawarto opisy 55 największych atrakcji naszego kraju, towarzyszą im ciekawe, kolorowe ilustracje. Przewodnik pełen jest ciekawostek, legend i faktów historycznych, ale podanych w sposób jak najbardziej przystępny nawet dla tych całkiem małych wędrowców. Polecamy bardzo :)

Więcej zdjęć z naszej wycieczki można zobaczyć na Facebook'owym profilu Małych Wędrowców.
przydatne linki:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz