poniedziałek, 28 lutego 2011

Miska szczawiu z ryżem


Julka jak na prawdziwego fana geocachingu przystało, bez względu na porę roku i pogodę za oknem wyrusza na poszukiwanie nowych skrzynek :) W pewne słoneczne, zimowe popołudnie wybrała się na kolejną wyprawę. Towarzyszyła jej oczywiście mama z aparatem :) 
Już sama nazwa skrytki "miska szczawiu z ryżem" brzmiała zachęcająco, szybko okazało się, że skrzyneczka schowana jest w miejscowości Szczaworyż na pozostałościach wczesnośredniowiecznego grodziska. Po krótkim spacerze po zaśnieżonych pagórkach dotarłyśmy do malowniczego miejsca, z którego rozciągał się piękny widok na Ponidzie. Julka szybko znalazła skrytkę pod jałowcem i nawet sama wpisała się do logbooka (czyli na listę znalazców skrytki).

sobota, 19 lutego 2011

Tropical Islands


Tropical Islands to największy aquapark w Europie położony ok. 60 km od Berlina. Na powierzchni 66 tys. metrów kwadratowych przygotowano cały szereg tropikalnych atrakcji. Jak na park wodny przystało, Tropical Islands oferuje dwa baseny z ciepłą wodą: Morze Południowe z piaszczystą plażą pod palmami (i sztucznym błękitnym niebem ;)) oraz Laguna Bali z jacuzzi i "rwącą rzeką". Oprócz tego można pograć w minigolfa (płatny 3,50 euro), wybrać się w dwudziestominutowy lot balonem (kosztuje 25 euro + 5/2,50 euro za pasażera), pozjeżdżać z super wysokiej 27-metrowej zjeżdżalni (płatna 3,50 euro/dzień), a także poszaleć na African Jungle Lift, czyli windzie wyjeżdżającej na wysokość 20 m, a następnie "spadającej" w dół (płatna 3,50 euro/dzień). 

Julek wchodzi do krainy zabaw dla dzieci
My zrezygnowaliśmy jednak z tych atrakcji, ponieważ większość czasu spędziliśmy w "Tropino", czyli klubie dla dzieci. Julek i Julka gdyby mogli, to chętnie by tam zamieszkali. Aż dziwne, że po kilku godzinach zabawy wciąż mieli siłę biegać, skakać i szaleć ;)


W "Tropino" do dyspozycji dzieci jest ogromny kulkoland z labiryntami, zjeżdżalniami, przeszkodami, tunelami, mostkami i wszystkim tym, co dzieci uwielbiają. Julki świetnie bawiły się też na dmuchanym zamku - zjeżdżalni, skakały na trampolinie, jeździły gokartami, budowały z wielkich piankowych klocków Lego, grały w maxi-szachy, pływały rowerkami wodnymi i tak w kółko ;)

wchodzimy do dżungli...
W przerwie między jedną, a drugą zjeżdżalnią wybraliśmy się na spacer do Lasu Tropikalnego, przez który prowadzi ścieżka wijąca się wśród egzotycznych drzew i krzewów. Po drodze spotkaliśmy też żółwie, jaszczurki, bażanty a nawet....krokodyla (który na szczęście był z drewna :))
Wzdłuż ścieżki przygotowano stanowiska opisujące tropikalne rośliny i prezentujące ich wykorzystanie w życiu codziennym (jako lekarstwa, materiał do budowy domów czy instrumenty muzyczne). 

W Tropical Islands oprócz Strefy Tropikalnej jest jeszcze Strefa Wellness (trzeba wykupić osobny bilet), w której można spędzić czas w saunie, kąpielach borowinowych, grocie solnej, łaźni lub klubie fitness. 


Jedno trzeba przyznać - Tropical Islands jest rajem dla dzieciaków. Spędziliśmy tam 9 (!) godzin, a Julki jeszcze nie miały dość i w drodze do przebieralni pytały, kiedy przyjedziemy tu znowu... 

Za wstęp do Tropical Islands płaci się jednorazowo (dzieciaki do 3 roku życia mają wstęp wolny). Hala otwarta jest przez całą dobę, na jej terenie można nawet przenocować w wynajętym bungalowie lub namiocie. Ulotki, regulaminy, opisy są również w języku polskim.

więcej informacji można znaleźć na stronie internetowej TI (w języku polskim), a więcej zdjęć tutaj

Stradowska Twierdza


Geocaching to gra terenowa, w której przy pomocy GPS szuka się skrzynek ukrytych wcześniej przez innych uczestników zabawy w różnych ciekawych miejscach. W skrzynce znajduje się zazwyczaj notatnik (do którego wpisują się kolejni znalazcy skrzynki) oraz "skarby", które po odnalezieniu skrzynki można wymienić na coś innego.
Julka swoją pierwszą skrzynkę znalazła na Grodzisku w Stradowie i od tej pory została megafanem geocachingu :) Ma nawet specjalny pojemniczek, w którym trzyma swoje przedmioty na wymianę. 
Skrzynki są różnej wielkości, znajdują się w skrytkach o różnym stopniu trudności, niektóre mają bardzo ciekawą zawartość. W skrzynce w Stradowie Julka znalazła specjalny "pieniążek", który przywędrował aż z USA, po drodze odwiedzając Czechy, Holandię i Francję (jego historię sprawdziłyśmy na specjalnym portalu).
Julce tak się spodobała zabawa, że założyła swój notesik, w którym opisuje i rysuje znalezione skrzynki :)

poniedziałek, 7 lutego 2011

Ogród Botaniczny w Krakowie, czyli trochę lata w środku zimy...

W związku z tym, że Julek jest chory i musimy przez kilka najbliższych dni zostać w domu, postanowiliśmy, przy okazji oglądania zdjęć, przypomnieć sobie zeszłoroczne lato i powspominać wycieczki, których nie zdążyliśmy wtedy "wrzucić" na bloga.
Na pierwszy rzut "poszedł" Ogród Botaniczny w Krakowie, do którego wybrałyśmy się z Julką na spacer w piękny letni dzień. 
Na powierzchni blisko 10 ha zgromadzono tam kilka tysięcy okazów. Ekspozycję roślin gruntowych podzielono w zależności od gatunku oraz miejsca ich występowania w naturze. Jest więc sektor Ameryki Północnej, Azji Wschodniej, Alpinarium czy Ogród Japoński. Jest też część poświęcona paprociom, wrzosom, roślinom leczniczym, czy użytkowym. 


W ogrodzie czeka na nas mnóstwo ciekawostek: są sagowce, czyli rośliny - dinozaury pamiętające erę paleozoiczną; są rośliny mięsożerne: muchołówka amerykańska czy rosiczka, są też piękne, kolorowe storczyki i egzotyczne drzewka owocowe, jest nawet dział roślin biblijnych z gorejącym krzewem Mojżesza, oliwką czy chlebem świętojańskim.

liście Wiktoria Santa Cruz
W palmiarni można podziwiać rośliny tropikalne, a w szklarniach setki przeróżnych kaktusów, roślin wodnych i epifitów (czyli roślin rosnących na pniach i konarach drzew). Nam najbardziej podobała się roślina wodna o nazwie Wiktoria Santa Cruz (nazwana na cześć Królowej Wiktorii), pochodząca z dorzeczy Amazonki. Jej liście posiadają specyficzną budowę, dzięki czemu potrafią utrzymać na swojej powierzchni nawet siedmioletnie dziecko.
W arboretum widziałyśmy nie tylko znane nam klony, brzozy i dęby, ale też ciekawostkę - miłorząb dwuklapkowy (znany chyba bardziej pod łacińska nazwą ginkgo biloba).

w szklarni znalazłyśmy
drzewo cytrynowe
Na terenie obiektu znajduje się też Muzeum Ogrodu Botanicznego, którego zbiory to przede wszystkim kolekcja botaniczna (czyli owoce, nasiona, fragmenty pni drzew, a nawet całe, specjalnie zakonserwowane, rośliny pochodzące nie tylko z terenów Polski, ale też z Afryki czy Ameryki Płd. ) oraz kolekcja  modeli kwiatów i grzybów używanych w czasie wykładów z botaniki. Pozostałe eksponaty to dokumentacja historyczna Ogrodu Botanicznego.


Podsumowując, subiektywnie stwierdzamy: nie sposób zobaczyć wszystkiego w ciągu jednego spaceru. Dlatego radzimy, aby przed wizytą w ogrodzie zapoznać się ze stroną internetową, gdzie znajduje się mapa i opis najciekawszych gatunków roślin - można stworzyć sobie swój własny plan zwiedzania. My na pewno tak zrobimy następnym razem :) 


Ogród jest otwarty dla zwiedzających tylko w sezonie letnim (kwiecień-październik). Bilet rodzinny kosztuje 12 zł. W pobliżu wejścia nie ma, niestety, parkingów, 

środa, 2 lutego 2011

"MUK w podróży dookoła świata" Marc Boutavant


Wszyscy lubimy Muka. Właściwie to jest naszym niedoścignionym wzorem :) Podróżuje to tu, to tam, co rusz spotyka nowych znajomych i ma tyle przygód! W podróży dookoła świata razem z Mukiem poznajemy charakterystyczne dla różnych krajów tradycje, potrawy, stroje, gatunki zwierząt i roślin. A wszystko to przedstawione na cudownie kolorowych ilustracjach, pełnych ciekawostek, detali i zagadek. W sam raz dla Małych Tropicieli.
Książkę o Muku dostał pod choinkę Julek, ale wieczorami siedzimy nad nią w trójkę :) I chociaż została przewertowana już kilkanaście razy, wciąż potrafimy znaleźć w niej jakiś nowy szczegół - a to, że stworzonko w kimonie (co to właściwie jest? może sarenka...) ma tylko jednego buta (oczywiście od razu zaczynają się poszukiwania drugiego), a to, że kokos puszczony na wodę przez lemura na Madagaskarze przepłynął kilka kartek dalej, aż do Australii, a to, że lisek w Laponii czyta książkę o.... Muminkach ;) 
Dzięki relacji z podróży sympatycznego miśka dzieciaki dowiedziały się co to jest TATAMI, w którym kraju jada się SKOLOPENDRY, jak wygląda TANUKI i gdzie rośnie "drzewo podróżnych". Muk nie daje spokoju nawet mamie - gdy dzieciaki pójdą spać, przeszukuje internet. Musi przecież odpowiadać na kolejne pytania: jak smakuje LASSI, czy JIKATABI to buty czy skarpetki, jak wygląda WIGOŃ...